POŻEGNANIA – Czyli o tym, czy potrafimy żegnać się i dlaczego jest to ważne?
Gdy mówimy o pożegnaniu, zwykle przywołujemy obraz rozstania na krótką lub dłuższą chwilę ze znaną nam osobą oraz towarzyszące temu słowa i gesty. Żegnamy się uściskiem dłoni lub machnięciem ręki. Żegnamy się złożonym na czyimś policzku pocałunkiem. Zwykle pożegnanie jest dla nas ważne, rzadko jednak zdajemy sobie sprawę z tego, że również w sferze powiązań i relacji z drugim człowiekiem pożegnanie bywa równie istotne. Czy w ogóle to robimy? Czy kończymy nasze relacje? Jeśli tak – w jaki sposób? I czy dostrzegamy w tym wartość?
Ucieczka donikąd
Wielu moich Klientów żywi przekonanie, że trudno jest nawiązywać z ludźmi relacje, zwłaszcza takie, na których bardzo im zależy (dotyczy zarówno życia osobistego, jak i zawodowego). Wynika z tego, że aspekt rozpoczynania i rozwijania relacji dla wielu stanowi wyzwanie. Dla wszystkich, bez względu na posiadane w tym obszarze kompetencje, to ważne zagadnienie, ale czy sposób, w jaki kończymy relacje, wydaje nam się równie istotny?
Z moich obserwacji wynika, że niestety – żegnamy się bardzo rzadko. Dlaczego?
Przede wszystkim nie uznajemy za ważne dbania o COŚ, co i tak się kończy. Skoro zatem relacja urywa się… nie inwestujemy w nią więcej energii (przynajmniej tak nam się wydaje).
Kolejny powód to uczucie przykrości, przed którym zwykle uciekamy. Niezależnie od tego, czy relacja była dobra, czy też generowała trudne emocje – jej zakończenie przywodzi na myśli odczucia, które wymagają od nas podjęcia wysiłku zarządzania nimi. Smutek, poczucie straty, złość, niespełnienie, rozczarowanie, zawód, przykrość, ale też tęsknota – to emocje, z jakimi zazwyczaj musimy się zmierzyć, co nie jest ani łatwe, ani przyjemne.
W celu uniknięcia pożegnania w sferze relacji często próbujemy umniejszać znaczenie tego, co miało miejsce; łatwiej jest wtedy pogodzić się ze stratą („To nie było aż tak ważne!”) lub zapomnieć o porażce. Usilnie staramy się wierzyć, że to, co było, już nie ma znaczenia.
Często nie wiemy także, JAK to zrobić. Jak się pożegnać? Co to w ogóle znaczy „pożegnać się”? A pożegnać się „dobrze”?
Na koniec zostawiłam jeszcze jeden częsty powód, dla którego decydujemy się nie żegnać, a który jednocześnie stanowi poważny argumentem przemawiający za tym, by jednak tego dokonać: tak naprawdę nie chcemy tego robić. Trwamy w relacji zahibernowanej, zamrożonej, jakby martwej, byle jej nie kończyć i nie być zmuszonym do pożegnania. Podtrzymujemy w ten sposób nadzieję na kontynuację. Unikamy ostateczności i jasności. Nie konfrontujemy się z prawdą. Tak jest wygodniej.
Trwanie w stanie hibernacji wiąże się z dwiema rzeczami:
– zużywa energię, którą moglibyśmy przeznaczyć na inne cele;
– zabiera przestrzeń życiową, którą – analogicznie – moglibyśmy udostępnić innym ludziom i sprawom.
Jest to stan bycia i niebycia jednocześnie.
Każdy we własnym zakresie może zweryfikować powód, dla którego unika pożegnań. Spróbuj przywołać sytuację lub relację (nie musi dotyczyć wyłącznie osób, ale miejsc czy idei), której nie zakończyłeś i zapytaj siebie:
Co mnie POWSTRZYMUJE przed pożegnaniem?
Trud pożegnania
Trudności z pożegnaniem, jakie spotykałam u swoich Klientów, można pogrupować według kilku kategorii:
– ludzie (z szeregiem wariantów: od miłosnych relacji, poprzez zawodowe czy przyjacielskie, kończąc na zmieniającym się obrazie własnym);
– etapy życia, np.:
- wieczni studenci, którzy nie potrafią napisać pracy magisterskiej, co nie jest wynikiem braku wiedzy czy umiejętności;
- rodzice posiadający wiecznie małe dzieci, które przekroczyły już 30 rok życia;
- ludzie, którzy przeszli na emeryturę, a którzy nadal mentalnie trzymają się swojej pracy, w następstwie czego nie potrafią dostrzec potencjału nowej sytuacji;
– idee:
wyobrażenia (np. o tym, jak się powinno zachować w danej sytuacji albo jak powinno się kogoś lub coś traktować);
– oczekiwania (np. że ktoś się zmieni lub że coś mi się należy);
– miejsca (np. pracy, zamieszkania, urlopowe – niektórym trudno zmienić je na inne);
– przedmioty.
No cóż… odpowiedz sobie na pytanie, ile ubrań, których nie nosisz, znajduje się w Twojej szafie i czy nie lepiej byłoby tę przestrzeń przeznaczyć na te, które naprawdę lubisz i w których dobrze wyglądasz? Ile sprzętu, którego od lat nie używasz, posiadasz w domu? O zgrozo, możliwe, że nawet nie jest sprawny! Gdybyś zrobił Generalne Porządki w swoim miejscu pracy i zamieszkania i wyrzucił wszystko, co jest nieużywane, zepsute lub nieaktualne – ile przestrzeni pojawiłoby się wokół Ciebie?!
Kontemplując zamieszczone poniżej dzieło Salvadora Dalego Uporczywość pamięci, spróbuj zmierzyć się z poniższym zdaniem:
Jeśli pragniesz ZMIANY w swoim życiu, z CZYM musisz się POŻEGNAĆ,
aby zmiana mogła zaistnieć?
Pożegnanie = Bilans
Pożegnanie w naturalny sposób prowokuje do robienia bilansu. Pokazuje straty i zyski. Może stanowić podsumowanie, źródło refleksji lub trampolinę do czegoś nowego. Pożegnanie jest trochę jak porządki – nie zawsze je lubimy, zwłaszcza gdy musimy pozbyć się wielu rzeczy, ale kiedy już ich dokonamy, towarzyszy nam powiew świeżości, doświadczamy więcej przestrzeni, poczucia ładu i pewności, że wiemy, co i gdzie się znajduje.
Brak domknięcia spraw jest jak kran z cieknącą wodą; może denerwować, irytować i męczyć, Możesz też, niestety, przyzwyczaić się do kranu, z którego niepostrzeżenie wycieka woda – to zmarnowana, niewykorzystana energia, za którą musisz zapłacić i której już nie odzyskasz!
Idealny przepis na dobre pożegnanie?
Musisz znaleźć go sam dla siebie, przede wszystkim jednak przyznając przed sobą, że taka kwestia istnieje w Twoim życiu. Zacznij jej się przyglądać. Podjęcie decyzji i uczciwe określenie swojej roli w relacji i tego, co się w niej udało, a co nie; wyrażenie emocji i ich przeżycie (!); wyjawienie swoich intencji, komunikowanie się ze światem w zgodzie z efektywnymi wzorcami to kwestie, które z pewnością sprzyjają dobremu pożegnaniu. Poznasz je po odczuciu, że coś skończyło się naprawdę. Doświadczysz spokoju.
Poczujesz, że TO nie dotyczy TERAZ bo po prostu DOKONAŁO SIĘ.
Na sam koniec słów kilka o strażniku status quo, czyli lęku. Jeśli na jakimkolwiek etapie czytania artykułu poczułeś lęk, nie zasilaj go ani ucieczką, ani martwieniem się czy dewaluowaniem sprawy. Pomyśl o tym, że nawet jeśli odkryjesz coś w sobie i w swoim życiu; coś, co niespecjalnie Ci się podoba; coś, co być może chciałbyś zmienić, a boisz się – wiedz, że to naturalne.
Jedną kwestią jest wiedzieć, inną zmieniać.
Wszystko ma swój czas. Gotowość do zmiany nie jest tym samym, co jej pragnienie. To, że uświadomisz sobie konieczność jej dokonania, nie oznacza konieczności wywierania na sobie presji natychmiastowego jej przeprowadzenia. Możesz nie być gotowy – stąd strach. Może brakować Ci istotnych kompetencji. Jeśli chciałbyś coś zmienić, ale nie czujesz gotowości, to… możesz zająć się jej brakiem i pomyśleć o tym, czego potrzebujesz, aby pokonać lęk i zdecydować się na działania zmieniające Twoją rzeczywistość. Poszukaj wsparcia. Wiesz, co Cię wspiera, co wzmacnia? Nie? Szukaj!