Czy lubisz swoje dziecko?
Tak, pytam po prostu, czy lubisz swoje dziecko? Tak zwyczajnie lubisz, jak np. lody albo ciasto.
Celowo nie poruszam w artykule tematu miłości. Dywagacje, czym jest miłość i presja związana z jej ważnością i wielkością, mogą uniemożliwiać przyjrzenie się własnemu stosunkowi do dziecka. Jest społeczny „przymus” kochania, dlatego poniżej zachęcam Cię do spuszczenia z tonu… i niezajmowania się tym aspektem relacji. Przy całym szacunku do miłości – doceńmy lubienie. Warto!
Z moich obserwacji wynika, że nierzadkie jest zjawisko, w którym rodzice nie doświadczają przyjemności z obcowania z własnym dzieckiem. Nie pytam, czy dbasz o swoje dziecko ani czy bierzesz za nie odpowiedzialność. Nie pytam też o to, czy zapewniasz mu wszystko, co niezbędne do wzrostu i prawidłowego rozwoju… Nie pytam, jak wiele sobie odmawiasz z myślą o dziecku. Pytam, czy je lubisz…
Lubisz?
Odpowiedź na pytanie może okazać się ciekawą i poznawczą kwestią, jeśli tylko zanurzysz się w swoim, na pewno bogatym doświadczeniu związanym z lubieniem.
Przywołaj wszystkie chwile związane z tym, co lubisz. Pomyśl o jedzeniu, które wyjątkowo Ci smakuje, o czynności, którą lubisz wykonywać, o miejscach, do których lubisz jeździć i o przestrzeniach, w których lubisz przebywać.
Co w Twoim życiu należy do kategorii „lubię to”?
- Jakie wzbudza emocje?
- Jak się wtedy czujesz?
- Na co masz ochotę?
- Co wtedy staje się prostsze?
Pomyśl o frajdzie i przyjemności, która z tego płynie…
Następnie zastanów się, czy podobne uczucie towarzyszy Ci w kontakcie z dzieckiem? Jeśli tak – spróbuj określić, w jakich momentach i co zmienia w Waszej relacji? Jeśli stan lubienia nie towarzyszy Ci w relacjach z dzieckiem, zastanów się, co takiego jest w dziecku, co mógłbyś szczerze polubić? Na pewno istniej wiele takich rzeczy! To tylko kwestia poszukiwań w odpowiedniej perspektywie. Poszukiwań, ale i chęci.
Pamiętaj:
To, co karmisz (czemu poświęcasz uwagę) – rośnie (rozwija się, wzmacnia).
Zerknij na poniższy obraz Gustawa Klimta i spróbuj poczuć atmosferę tej relacji.
Oczywiście wiem, że nie jest łatwo skupiać się na pozytywach, kiedy zauważamy u dziecka tyle drażniących zachowań! Dobrze jednak jest wtedy zdać sobie sprawę, że z dużym prawdopodobieństwem są to przywary i Twoje, i drugiego rodzica, o których Twoje dziecko bezczelnie nie pozwala zapomnieć!
Odmienna i bardziej wspierająca perspektywa to dostrzeżenie, że dziecko daje Ci szansę na rozwój:
- nie musisz wychodzić z siebie i stawać obok, żeby z zewnątrz zobaczyć swoje wady;
- możesz doświadczyć, jak czują się inni w kontakcie z Twoim zestawem cech/zachowań;
- możesz zyskać dodatkową motywację do zmiany.
Dzieci uczą się przez naśladownictwo, zatem pokaż im, jak się zmienić, zamiast wytykać błędy, z którymi często sam sobie nie radzisz!
Po co to wszystko? Po co te dywagacje o lubieniu?
Jak się czujesz, kiedy idziesz do pracy, którą lubisz? A jak wpływa na Ciebie świadomość, że posiadasz pracę, której niestety, ale nie lubisz? Czy dostrzegasz różnicę w swoim zachowaniu i funkcjonowaniu, porównując obydwa stany? Jak wpływa na Ciebie? Jak wpływa na jakość wykonywanej przez Ciebie pracy?
Wychowywanie dziecka to praca. Kiedy widzę rodziców zaangażowanych w opiekę i rozwój swojego dziecka, którzy w swoim przekonaniu robią wszystko, co należy robić, a nawet więcej (!), a przy tym nie czerpią przyjemności z kontaktu z dzieckiem, jest mi zwyczajnie smutno, podobnie jak im musi być niezwykle ciężko.
Lubienie to akceptacja, życzliwość, przyjemność, więcej luzu i serdeczności. To lekkość w kontakcie! Lubienie to nie poryw wiatru, ale jego sprawcza moc. Coś, co napędza. Coś, co dodaje energii na długo, a być może nawet na zawsze…
Lekkość to element jakości życia. Lekkości życzę. Więcej lekkości, Rodzice i Opiekunowie! Aha, i nie musicie tego robić dla swoich dzieci. Wystarczy, że zrobicie to dla siebie.